Operacja na otwartym sercu – rozmowa z Maliną Prześlugą

Operacja na otwartym sercu – rozmowa z Maliną Prześlugą

Operacja na otwartym sercu

– z Maliną Prześlugą autorką dramatu Inwazja rozmawia Jolanta Hinc-Mackiewicz ­­­– kierownik literacki

 

 

Czy Pani dramat Inwazja jest odzwierciedleniem nastrojów w społeczeństwie, które od lutego doświadczyło zderzenia się z inną grupą etniczną, z inną kulturą i odrębnym doświadczeniem?

 

Tego nie wiem. Trudno mi odnieść się do nastrojów w społeczeństwie ogółem, gdyż nie mam dostępu do takiej wiedzy. Dramat jest odzwierciedleniem moich nastrojów – poczucia lęku i bezradności, ogromnego współczucia i prób (nieudanych) ogarnięcia tego, co dzieje się za wschodnią granicą, rozumem. Bezsilność i złość, a także dotkliwe poczucie bycia „poza”, perspektywa obserwatora z wygodnego fotela – to był mój punkt wyjścia.

 

Do jakiej grupy odbiorców kieruje Pani swój utwór?

 

Zwykle moje utwory kieruję do każdej grupy odbiorców. Cezurą bywa tylko wiek.

 

Czy utwór jest zapisem Pani uprzednich doświadczeń?

 

Nie. Nie zajmuję się reportażem, przetwarzam rzeczy zaobserwowane, podsłuchane i wyobrażone przez własną wrażliwość. Zwykle moje dramaty są zbiorem spostrzeżeń i wrażeń, tego, co usłyszę, przeczytam, zaobserwuję w otoczeniu dalszym lub bliskim, któremu nadaję warstwę kreatywną i obieram perspektywę bardzo osobistą. Nie jest dla mnie istotne, czy opisywane rzeczy faktycznie się dzieją, zakładam jedynie, że potencjalnie wydarzyć się mogą. Tak było i tym razem.

 

Czemu służy wprowadzenie zabiegu wymyślonego języka przybyszów – czy nie dezawuuje on ukraińskich bohaterek? Czy nie wydaje się to groteskowe?

 

Wojna zabiera wszystko. Także język. Umiejętność mówienia o niej, nazywania rzeczy. Tak, wojna dezawuuje. Próbuje przeczyć tożsamości. I robi to zawsze, stąd moja potrzeba zuniwersalizowania jej ofiar. Czy to naprawdę wydaje się groteskowe? Ja myślę, że to porażające, porażająco smutne.

 

Czy strach i lęk przenoszący się na przyjmujących z ugoszczonych bohaterek jest w tym dramacie największym zagrożeniem?

 

To nie jest pytanie do mnie, ale do odbiorców dramatu. Każdy postrzega zagrożenie inaczej, bo każdy ma własny bagaż doświadczeń. Funkcjonujemy wszyscy chyba w świecie realnych i wyimaginowanych zagrożeń i każdy z nas ma innej grubości warstwę ochronną. Przejmowanie cudzych lęków wydaje mi się częstym mechanizmem. Uczyniłam z niego twórczy wytrych, pomagający uteatralizować świat, o którym opowiadam.

 

Czy postać Wojny mówiąca „to nie jest o was” to forma krytyki osób, które w pomocy imigrantom doszukiwały się dyskryminacji polskich obywateli, którzy często nie mogą liczyć na tak hojną systemową pomoc od państwa?

 

„To nie jest o was” jest osobistą formą krytyki. „To nie jest o mnie, piszę o wojnie z perspektywy braku dostępu do jej okrucieństwa, do traum, jakie wywołuje”. Proszę w tym dramacie nie doszukiwać się jakichkolwiek przytyków do naszego polskiego społeczeństwa, tak zwanego systemu, postaw pomocowych i anty-pomocowych. Nie szukam winnych, jak już mówiłam, nikogo nie rozliczam. To jest dramat o wojnie i tym, jak niszczącą jest siłą. Jak trudno obronić się przed nią, nawet gdy trafia do nas jedynie pośrednio, w duszach jej ofiar. „To nie jest o mnie” jest wyrazem pokory i skruchy, że próbuję nazywać, zabieram głos, kreuję, mając jedynie złudne pojęcie, co dzieje się z człowiekiem dotkniętym tą najwyższą formą przemocy. „To nie jest o mnie”, a jednak czuję, że chcę i powinnam o tym mówić, opowiadać kolejną z miliona smutnych i wymyślonych historii, które mają antywojenny wydźwięk, bo to także w pewnym sensie dawanie świadectwa, tym trudniejsze, że tym razem przybrało charakter operacji na otwartym sercu. „To nie jest o nas”, a jednak zdjęci strachem i poczuciem bezsilności, mówimy o tym nieustannie. Taki jest człowiek i o tym także piszę.

 

Ostatnia scena ma charakter idealnego, pożądanego rozwiązania sytuacji – zatem czy dzieje się w planie realnym?

 

Jeśli odpowiem na to pytanie, odbiorę całą zamierzoną wieloznaczność tej sceny.

 

Czy czas wojny na Ukrainie i pierwszej fali ucieczki do Polski był sprawdzianem dla Polaków jako społeczeństwa? Jeśli tak, czy go zdaliśmy?

 

Tak, był i tak, uważam, że zdaliśmy, choć to zupełnie nie dotyczy sedna tego tekstu. „To nie o nas”, to o wojnie, która oddziałuje na każdego. Nie uzurpuję sobie prawa do oceniania, jak bardzo i czy w równym stopniu.

 

Dziękuję za rozmowę.