O „Antyhonie” w najnowszym „Teatrze”

O „Antyhonie” w najnowszym „Teatrze”

W najnowszym wydaniu miesięcznika „Teatr” możecie Państwo znaleźć podsumowanie tegorocznej odsłony Warszawskich Spotkań Teatralnych. Kalina Zalewska napisała w nim między innymi o „Antyhonie” Dany Łukasińskiej w reżyserii Agnieszki Korytkowskiej-Mazur:

„Krańcowo innym spektaklem jest białostocka Antyhona Agnieszki Korytkowskiej-Mazur, zarazem dyrektorki Teatru Dramatycznego w tym mieście. Spektakl plenerowy, do którego scenografię zbudował Leon Tarasewicz, a muzykę napisał Michał Jacaszek, zagrany został na wielkiej żelaznej konstrukcji, na której umieszczono chór kobiet i mężczyzn oraz granych przez aktorów protagonistów. Tekst Dany Łukasińskiej, opowiadający jak powojenne przesuwanie granic zaważyło na losach polsko-białoruskiej rodziny, obrazuje sytuację mniejszości białoruskiej w wyzwolonej przez Sowietów Polsce, krytycznie odnosi się także do ich sytuacji w dwudziestoleciu. Posiłkuje się Antygoną Sofoklesa, bo na schemacie i intrydze tej tragedii buduje opowieść, czasem także cytując klasyka.

Czwórka rodzeństwa dzieli się w swoich sympatiach, jak u Atrydów. Antygona-Teresa ma polską pamięć i świadomość, Andrzej, brat, z którym dzieli te odczucia, jest żołnierzem podziemia, Ksenia-Ismena i Jerzy czują się Białorusinami. Andrzej zostaje zabity w zasadzce, prawdopodobnie przez Jerzego, wcielonego do Ludowego Wojska, co przygotowane zostaje przez radziecką władzę i jej polskich współpracowników. Teresa, która chce pochować brata, zostaje skazana na karę śmierci, razem z Ksenią, w ostatniej chwili ułaskawioną i wywiezioną na Ural.

Ale to właśnie Teresa jest w spektaklu postacią negatywną. Obcesową i kategoryczną. Andrzej, jeden z żołnierzy wyklętych, jest tu autokratą. Autorka i reżyserka przyznają rację Ismenie, skromniejszej i bardziej ceniącej życie. Teza co najmniej kontrowersyjna, zwłaszcza w sytuacji, kiedy racje podziemia, które walczyło z radziecką władzą i jej wpływami, nie wybrzmiały w wolnej Polsce, jak powinny. Bohaterami tego spektaklu są jednak Białorusini, to ich oczami oglądamy rzeczywistość. Dla nich polska partyzantka mogła być jeszcze jedną opresją więcej. Miejmy nadzieję, że to właśnie te względy zdecydowały o wymowie spektaklu. To chyba pierwsze teatralne przedsięwzięcie mówiące o mniejszości białoruskiej, co niewątpliwie jest sukcesem młodej dyrektor.”

Cały artykuł dostępny jest pod linkiem – kliknij!